Tytuł: Karuzela uczuć
Autor: Jodi Picoult
Ocena: 6/6
Na samym początku chciałabym powiedzieć, że książki Jodi Picoult zawsze czytam z zapartym tchem i z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy tylko będę mogła w końcu chwycić je w swoje ręce. Bo tych powieści nie powinno się czytać ot tak, w byle jakim miejscu i o byle jakiej porze. Na to potrzeba odpowiedniego momentu, żeby móc wczuć się w akcję i całkowicie zapomnieć o otaczającym nas świecie. Tak właśnie było z
Karuzelą uczuć.
Zaczyna się dość zwyczajnie, od spotkania czwórki przyjaciół, mieszkających po sąsiedzku, których dzieci znają się praktycznie od zawsze, a ich przyjaźń z czasem przeradza się w coś więcej. Dopiero później to wszystko zmienia się w jeden wielki koszmar. Goldowie dowiadują się, że ich córka Emily nie żyje, a syn Harte'ów Chris ma poważne obrażenia głowy. Po tym wydarzeniu życie tych dwóch rodzin wywraca się do góry nogami. Nie ma już miejsca na przyjaźń, na zaufanie. Mimo iż Chris na początku zeznaje, że miało to być zbiorowe samobójstwo, Melanie Gold nie potrafi, albo nie chce w to uwierzyć. Tak bardzo cierpi po stracie córki, że całą winą obarcza syna swoich najlepszych przyjaciół, którego kiedyś traktowała niemal jak własne dziecko. Na domiar złego Chris zostaje oskarżony o morderstwo Emily. Zaczyna się walka o sprawiedliwość, o wolność, a przede wszystkim o prawdę, której w rzeczywistości chyba nikt nie chciał usłyszeć.
Jodi Picoult już nie raz pokazała na co ją stać. Podejmuje tematy trudne, przedstawiając je z każdej strony. Pozwala czytelnikowi poznać charakter bohaterów, ich życie, skrywane tajemnice. W tej książce teraźniejszość przeplatana jest z przeszłością, od czasu, gdy Gus Harte i Melanie Gold były jeszcze w ciąży. Pokazane jest życie Chrisa i Em, ich wielkie przywiązanie, przyjaźń przeradzająca się w miłość. I coś, co miało swoje skutki jeszcze wiele lat później, co doprowadziło do tragedii.
Autorka
Karuzeli uczuć posługuje się słowem z taką lekkością, chociaż tematy przez nią podejmowane są naprawdę ciężkie. Potrafi sprawić, że czytelnik zapomni o otaczającym go świecie i na kilka godzin stanie się po kolei każdym bohaterem książki. Będzie razem z nim cieszył się z sukcesów i płakał, gdy przytrafi się coś smutnego.
Oczywiście ważną rolę odgrywa tutaj również Jordan, prawnik Chrisa. Chce on uwolnić swojego klienta za wszelką cenę, nie dbając o to, co zdarzyło się naprawdę. Przez całą powieść czytelnik jest "karmiony" różnymi wersjami wydarzeń i mimo iż wydaje się, że znamy prawdę, autorka ujawnia ją dopiero pod koniec. Prawdę, która nie powinna być szokującą, a jednak zadziwia. Skłania do myślenia "dlaczego coś takiego musiało się stać?"
Nie wiem, jak Jodi Picoult to robi, ale jej książki są dla mnie czymś niemal doskonałym. Uwielbiam, gdy przez sporą część powieści przeplatają się wątki prawnicze, co dla niektórych akurat może być nudne. Podoba mi się kreowanie postaci, w taki sposób, że nie każda z nich musi być tą, którą polubimy.
Książkami Jodi Picoult jestem zachwycona i polecam je każdemu, kto nie boi się zmierzyć z tragiczną prawdą, ukrywaną pod przykrywką codzienności.
Przy okazji, muszę się pochwalić moim kochanym młodszym bratem (7 lat) ;D. Pewnego słonecznego dnia czytałam sobie w ogrodzie, a tu nagle widzę, jak Młody przychodzi z naręczem książek w rękach. Przytaszczył m.in "Worek kości" Kinga i "Księcia Mgły" Zafona, oznajmiając mi, że zamierza to przeczytać. Oczywiście powstrzymałam się od śmiechu i z iście profesjonalną miną zaproponowałam coś odpowiedniego do jego wieku. Później już czytaliśmy razem ;).
Pod koniec września albo na początku października dostanę od pani Agnieszki do zrecenzowania "Przepis na torcik orzechowo-bezowy (czyli jak zrealizować marzenia)". Już się nie mogę doczekać! ;)