Strony

poniedziałek, 17 października 2011

Marek Krajewski we Włocławku




Korzystając z chwili wolnego czasu (na jutro mam tyle nauki, że nie wiem, czy śmiać się, czy płakać) chciałam w końcu napisać coś na blogu.
Zazwyczaj nie słucham radia i nie lubię, gdy jest włączone, ale akurat wczoraj strasznie ucieszyłam się, gdy usłyszałam taką oto wiadomość:
Marek Krajewski spotka się z czytelnikami we Włocławku 27 października. 
Nawet nie wiecie, jak wielka była moja radość ;). Cały czas coś dzieje się tylko w większych miastach, a to Kraków, Poznań, Warszawa. I wreszcie coś u mnie ;D.
Dla zainteresowanych podaję więcej wiadomości:
Spotkanie odbędzie się, jak już wspomniałam, 27 października o godzinie 16.00  w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Z. Arentowicza we Włocławku, przy ul. Warszawskiej 11/13.
Wstęp wolny!

Ja będę na pewno, nie ma mowy, żeby taka okazja przeleciała mi koło nosa. A może ktoś z Was też jest z tych okolic i wybiera się na spotkanie?

poniedziałek, 12 września 2011

Wciąż jestem ;).

Piszę tu tylko na szybko , żebyście wiedziały, że wciąż jestem i o blogu pamiętam, jednak szkoła niestety nie pozwala mi bywać tu częściej. Obecnie pochłonięta jestem nauką i przytłoczona dodatkowymi zajęciami, typu przygotowywanie się do konkursów, prowadzenie gazetki szkolnej czy inne zajęcia pozaszkolne. Na środę nie mam aż tak dużo nauki, więc jutro postaram się nadrobić zaległości u Was i może uda mi się napisać jakąś recenzję. Jednak zobaczymy jeszcze, jak to wyjdzie ;).

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

"Karuzela uczuć" Jodi Picoult

     Tytuł: Karuzela uczuć
     Autor: Jodi Picoult
     Ocena: 6/6








     Na samym początku chciałabym powiedzieć, że książki Jodi Picoult zawsze czytam z zapartym tchem i z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy tylko będę mogła w końcu chwycić je w swoje ręce. Bo tych powieści nie powinno się czytać ot tak, w byle jakim miejscu i o byle jakiej porze. Na to potrzeba odpowiedniego momentu, żeby móc wczuć się w akcję i całkowicie zapomnieć o otaczającym nas świecie. Tak właśnie było z Karuzelą uczuć.
     Zaczyna się dość zwyczajnie, od spotkania czwórki przyjaciół, mieszkających po sąsiedzku, których dzieci znają się praktycznie od zawsze, a ich przyjaźń z czasem przeradza się w coś więcej. Dopiero później to wszystko zmienia się w jeden wielki koszmar. Goldowie dowiadują się, że ich córka Emily nie żyje, a syn Harte'ów Chris ma poważne obrażenia głowy. Po tym wydarzeniu życie tych dwóch rodzin wywraca się do góry nogami. Nie ma już miejsca na przyjaźń, na zaufanie. Mimo iż Chris na początku zeznaje, że miało to być zbiorowe samobójstwo, Melanie Gold nie potrafi, albo nie chce w to uwierzyć. Tak bardzo cierpi po stracie córki, że całą winą obarcza syna swoich najlepszych przyjaciół, którego kiedyś traktowała niemal jak własne dziecko. Na domiar złego Chris zostaje oskarżony o morderstwo Emily. Zaczyna się walka o sprawiedliwość, o wolność, a przede wszystkim o prawdę, której w rzeczywistości chyba nikt nie chciał usłyszeć.
     Jodi Picoult już nie raz pokazała na co ją stać. Podejmuje tematy trudne, przedstawiając je z każdej strony. Pozwala czytelnikowi poznać charakter bohaterów, ich życie, skrywane tajemnice. W tej książce teraźniejszość przeplatana jest z przeszłością, od czasu, gdy Gus Harte i Melanie Gold były jeszcze w ciąży. Pokazane jest życie Chrisa i Em, ich wielkie przywiązanie, przyjaźń przeradzająca się w miłość. I coś, co miało swoje skutki jeszcze wiele lat później, co doprowadziło do tragedii.
     Autorka Karuzeli uczuć posługuje się słowem z taką lekkością, chociaż tematy przez nią podejmowane są naprawdę ciężkie. Potrafi sprawić, że czytelnik zapomni o otaczającym go świecie i na kilka godzin stanie się po kolei każdym bohaterem książki. Będzie razem z nim cieszył się z sukcesów i płakał, gdy przytrafi się coś smutnego.
     Oczywiście ważną rolę odgrywa tutaj również Jordan, prawnik Chrisa. Chce on uwolnić swojego klienta za wszelką cenę, nie dbając o to, co zdarzyło się naprawdę. Przez całą powieść czytelnik jest "karmiony" różnymi wersjami wydarzeń i mimo iż wydaje się, że znamy prawdę, autorka ujawnia ją dopiero pod koniec. Prawdę, która nie powinna być szokującą, a jednak zadziwia. Skłania do myślenia "dlaczego coś takiego musiało się stać?"
     Nie wiem, jak Jodi Picoult to robi, ale jej książki są dla mnie czymś niemal doskonałym. Uwielbiam, gdy przez sporą część powieści przeplatają się wątki prawnicze, co dla niektórych akurat może być nudne. Podoba mi się kreowanie postaci, w taki sposób, że nie każda z nich musi być tą, którą polubimy.
Książkami Jodi Picoult jestem zachwycona i polecam je każdemu, kto nie boi się zmierzyć z tragiczną prawdą, ukrywaną pod przykrywką codzienności.

Przy okazji, muszę się pochwalić moim kochanym młodszym bratem (7 lat) ;D. Pewnego słonecznego dnia czytałam sobie w ogrodzie, a tu nagle widzę, jak Młody przychodzi z naręczem książek w rękach. Przytaszczył m.in "Worek kości" Kinga i "Księcia Mgły" Zafona, oznajmiając mi, że zamierza to przeczytać. Oczywiście powstrzymałam się od śmiechu i z iście profesjonalną miną zaproponowałam coś odpowiedniego do jego wieku. Później już czytaliśmy razem ;).
Pod koniec września albo na początku października dostanę od pani Agnieszki do zrecenzowania "Przepis na torcik orzechowo-bezowy (czyli jak zrealizować marzenia)". Już się nie mogę doczekać! ;)

środa, 24 sierpnia 2011

"Z ciemnością jej do twarzy" - Kelly Keaton

   Tytuł: Z ciemnością jej do twarzy
   Autor: Kelly Keaton
   Ocena: 3.5/6








     Ciekawy tytuł i opis z tyłu okładki - to zaciekawiło mnie do przeczytania tej książki. Spodziewałam się naprawdę dobrej powieści, pełnej wrażeń i zgrozy. Z drugiej strony, podejrzewałam, że będzie się ją czytać szybko i lekko. Innymi słowy, przygotowałam się na kilka godzin przyjemnej lektury. Czy książka spełniła moje oczekiwania?
     Ari jest z pozoru zwykłą nastolatką, która pragnie się dowiedzieć czegoś o swojej biologicznej matce. W tym celu udaje się do szpitala psychiatrycznego i wychodzi stamtąd z pudełkiem, w którym odnajduje list od swojej rodzicielki. To właśnie on i pewne późniejsze wydarzenie sprawiają, że życie Ari całkowicie się odmienia. Trafia ona do Nowego Orleanu, miasta, w którym czekają na nią niebezpieczeństwo, a także... miłość. Jednak tak nic nie jest takie, jak w normalnym świecie. Od teraz Ari żyje w świecie wampirów, bogów i innych dziwnych stworzeń. Musi przeciwstawić się złu i wszystkim trudnościom, które na nią czekają. Czy da radę? I kto jej w tym wszystkim pomoże? Książka "Z ciemnością jej do twarzy" to wszystko wyjaśnia.
     Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, gdy tylko zaczyna się tę powieść czytać, jest pierwszoosobowa narracja, z punktu widzenia głównej bohaterki. Uważam, że to wcale nie jest łatwe i niedoświadczeni pisarze nie powinni się za coś takiego zabierać, bo inaczej wszystko wychodzi zbyt płytko. Z tego co wiem, "Z ciemnością jej do twarzy" nie jest debiutem Kelly Keaton, ale jej pierwszą książką dla młodzieży. Z przykrością muszę stwierdzić, że niezbyt dobrze poradziła sobie z narracją. Ari jest siedemnastolatką, więc nie spodziewałam się nie wiadomo jak mądrych wywodów, ale jednak to, co przeczytałam, było trochę poniżej moich oczekiwań.
     Brakowało mi tutaj czasu na odetchnięcie, głębsze przemyślenia (zresztą, co tu było do przemyślania?). Akcja działa się zbyt szybko, przeskakiwała z jednej nowości w drugą. Ledwo co zdążyłam się przyzwyczaić do obecnie panującej sytuacji, a tu nagle bum! Znów coś innego. Wiąże się to też zapewne z tym, że książka jest zbyt krótka. Nie popieram rozprawiania o błahostkach, by tylko jak najbardziej wydłużyć powieść, jednak tutaj coś takiego by się przydało.
     Żeby nie było, że piszę o samych minusach. Uważam, że autorka miała naprawdę ciekawy pomysł, tylko go w pełni nie wykorzystała. Było kilka naprawdę ciekawych akcji, które można było odpowiednio rozwinąć i szkoda, że Kelly Keaton tego nie zrobiła.
     Podsumowując, uważam, że możną tę książkę przeczytać, jeśli ma się więcej wolnego czasu, jednak nie jest to lektura konieczna, przynajmniej według mnie. Będę czekać na kolejne powieści Kelly Keaton, żeby przekonać się, czy styl tej pani się poprawił.

A Wy czytaliście tę książkę? Jak odczucia po lekturze?


wtorek, 23 sierpnia 2011

Pierwsze stosiki ;)

Huh, znowu mnie tu dość długo nie było ^^. Ale teraz nadrabiam i pokazuję Wam moje małe stosiki ;).
Książkom towarzyszy kochany miś, Bobek ;D. Jest szalenie fotogeniczny, prawda?
Po kliknięciu na zdjęcie pokaże się większa wersja. Robione telefonem, dlatego taka okropna jakość.

 

1. Anna Karenina tom 2 - Lew Tołstoj 
2. Anna Karenina tom 1 - Lew Tołstoj
4. Karuzela uczuć - Jodi Picoult
5. Bez mojej zgody - Jodi Picoult 
6. Kaznodzieja - Camilla Lackberg
7. Księżniczka z lodu - Camilla Lackberg


 

1. Test krwi - Jonathan Kellerman
2. Kobieta z wydm - Abe Kobo 
3. Mistrz- Andy Andrews
5. Żyć dalej - Ruth Kluger
6. Wyż nisz - Bartek Chaciński
7. Weź moją duszę - Yrsa Sigurdardottir

Pierwszy stosik to książki z biblioteka, drugi moje własne (niektóre nowsze nabytki, a inne już całkiem stare). Te zaznaczone na niebiesko są już przeczytane, więc w najbliższym czasie możecie spodziewać się recenzji ;).




poniedziałek, 25 lipca 2011

"7 razy dziś" - Lauren Oliver

     Tytuł: 7 razy dziś
     Autor: Lauren Oliver
     Ocena: 4/6








     Do tej książki podchodziłam jak do luźnej, niezobowiązującej lektury. Takie zdanie o tej powieści utrzymywałam przez kilkanaście pierwszych stron, ale jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że tutaj wszystko nie jest takie łatwe i oczywiste. Bo przecież każdy z nas myśli, że nadejdzie jakieś jutro, że zawsze będzie czas, by coś zmienić. A co, jeśli tego jutra nigdy nie będzie?
     Samantha Kingston jest jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole. Ma wspaniałe przyjaciółki, idealnego chłopaka, a większość ludzi patrzy na nią z szacunkiem. Pewnego piątkowego wieczoru wybiera się na imprezę, jednak wracając z niej, nie ma pojęcia, co się za chwilę stanie. Kiedy budzi się rano, odkrywa, że znów jest piątek, 12 lutego i żadne jutro nie nadeszło. Od tej pory Sam przeżywa ten dzień bez przerwy, w kółko...
     To nie jest powieść, wobec której można przejść sobie ot tak. To zdecydowanie lektura zmuszająca nas do zastanowienia się nad własnym życiem. Bo przecież wydaje nam się, że zawsze będzie na wszystko czas, że można to odłożyć na później. 7 razy dziś pokazuje nam, że tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni kolejnego dnia. Że powinniśmy przeżywać je tak, jakby miały być ostatnimi w naszym życiu. Że póki możemy jeszcze coś zmienić, powinniśmy robić to teraz. Bo 'później' może nie nadejść...
     Sam pomysł na powieść nie wydaje mi się oryginalny - przeżywanie wciąż tego samego dnia jest przecież często wykorzystywane. Tutaj jest to na tej samej zasadzie, co wszędzie: jutro nie nadejdzie, dopóki nie zmienisz czegoś w swoim życiu, nie przekonasz się, że kiedyś może być za późno. Autorka 7 razy dziś dodała jednak od siebie coś nowego, co może zaciekawić. Język powieści jest prosty, zrozumiały dla każdego. Niestety nie ma w nim niczego charakterystycznego, co odróżniałoby tę pisarkę od innych - to zdecydowanie wpływa na niekorzyść książki.
     Podsumowując, 7 razy dziś jest powieścią wartą przeczytania i zastanowienia się nad nią, jednak nie zachwyca niczym nowym, szczególnym.


Moje książki przyszły już dawno, a ja nie mam czasu, żeby je przeczytać, bo wypożyczyłam "kilka" z biblioteki i wypadałoby je niebawem oddać...
 

wtorek, 19 lipca 2011

"Błazen królowej" - Philippa Gregory

Wracam. Brakowało mi tego bloga, jednak przez obowiązki (szkolne i nie tylko) musiałam go opuścić. Teraz jednak powracam ze zdwojoną siłą, całkiem możliwe, że tylko na czas wakacji, ale nie jestem teraz w stanie stwierdzić tego na sto procent. Nie przedłużając, od razu daję wam recenzję.



     Tytuł: Błazen królowej
     Autor: Philippa Gregory
     Ocena: 5/6








     Często narzekamy na swój los, na problemy, które nam wydają się poważne, a tak naprawdę okazują się mało znaczącymi epizodami w naszym życiu. A ile razy zastanawialiśmy się, co działo się z ludźmi kilkaset lat temu? Jak musieli się czuć, ciągle uciekając, będąc prześladowanym za swoją wiarę i każdego dnia drżąc z obawy przed śmiercią?
     Żydowski drukarz wraz ze swoją córką, Hanną, ucieka z Hiszpanii, gdzie ludzie są prześladowani przez Inkwizycję, do Anglii. Jakiś czas później dziewczyna zostaje przyjęta do służby na królewskim dworze, jako błazen umierającego już wtedy króla Edwarda. Tam poznaje też księżniczkę Marię, której wkrótce przyjdzie rywalizować o koronę z własną siostrą, Elżbietą. Hanna mimo woli zostaje w to wszystko wplątana i z czasem zaczynają nią targać sprzeczne uczucia.
     Co mnie irytowało w tej książce? Wieczne "humory" i niezdecydowanie głównej bohaterki. Wciąż popełniała te same błędy, choć wszyscy dokoła próbowali ją przekonać, że robi źle. Uparcie wierzyła, że w jej przypadku będzie inaczej, że będąc blisko związana z królową może czuć się bezpieczna. Nic bardziej mylnego.
     Hanna nie potrafiła też  sprecyzować swoich uczuć do narzeczonego. Wciąż wystawiała na próbę jego cierpliwość i czasami raniła go dotkliwie. Mimo wszystko nie mogę uznać tej postaci za negatywną, bo niekiedy rozumiałam jej postępowanie, myśląc, że na jej miejscu zrobiłabym to samo.
     Autorka wykazała się w tej książce sporą znajomością historycznych faktów, chociaż niektórych bohaterów stworzyła w pewnym sensie po swojemu, przedstawiając ich w innym świetle. Nie mogę powiedzieć, że nudziłam się, czytając tę książkę, bo tak nie było. Czasami tylko myślałam, że pewne fragmenty można by usunąć, gdyż niepotrzebnie tylko przedłużają powieść.
     Czy warto przeczytać to dzieło Philippy Gregory? Z pewnością. Książka ta jest warta zauważenia i poświęcenia jej kilku dni, chociażby po to, by w pewnej części poznać życie ludzi w tamtych czasach; zastanowić się, jak długo i często musieli trwać w strachu i obawie przed śmiercią.

     Chciałabym jeszcze dodać, że -tak jak w moim przypadku- książka ta może stać się początkiem zainteresowania historią. Nudne podręczniki szkolne nigdy nie zachęcały mnie, by bliżej przyjrzeć się pewnym okresom czasu, zrobiła to natomiast ta właśnie powieść Philippy Gregory.


Tymczasem niecierpliwie czekam na kuriera, by się przekonać, czy wybór kilku książek w promocyjnej cenie był lepszy od wyboru jednej czy dwóch, ale takich, o których byłabym pewna, że są co najmniej dobre. Jutro (w sumie to już dzisiaj) wybieram się też do biblioteki z długą listą i zamiarem wypożyczenia tylko trzech książek (w domu mam jeszcze kilka(naście) nie przeczytanych.
Mam nadzieję, że miło przyjmiecie mnie z powrotem ;).