Tytuł: Worek Kości
Autor: Stephen King
Ocena: 5/6
Jest to kolejna książka Kinga, z którą miałam przyjemność się zapoznać i której lektury nie żałuję. Jej sporą zaletą jest z pewnością dość duża ilość stron, bowiem aż prawie sześćset i świetna okładka. Bo, szczerze mówiąc, na co zwracamy najpierw uwagę? Właśnie na te rzeczy.
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XX wieku, początkowo w Derry, później w małym miasteczku TR-90. Głównym bohaterem jest Michael Noonan, znany i ceniony pisarz. Na samym początku powieści umiera jego żona, Jo. Mike nie umie sobie z tym poradzić, tym bardziej, że później dowiaduje się, iż była ona w ciąży. Mimo wszystko próbuje nadal pisać, jednak nie udaje mu się to. Nocami, w snach, nawiedza go wizja domku jego i jego zmarłej żony nad jeziorem Dark Score, co w końcu skutkuje jego wyprawą w to miejsce. Jednak okazuje się, że Mike ma tam nieproszonych gości...
Mężczyzna w między czasie poznaje małą złotowłosą Kyrę oraz jej matkę Mattie i pomaga im w rozwiązaniu pewnego problemu, który -jak się później okazuje- w pewnym sensie jest związany także z nim.
Końcówka powieści jest pełna emocji i trzyma w napięciu. Do ostatniej chwili nie można być pewnym, co tak naprawdę się wydarzy.
King po raz kolejny pokazał na co go stać. Mimo, iż wiele osób uważa, że początek, w którym ukazane są uczucia Micheala po stracie Jo, jest nudny, ja myślę, że to właśnie to nadaje książce charakteru. Autor uświadamia nam, jak wiele zmienia się w naszym życiu, gdy odchodzi bliska nam osoba i jak ciężko jest wrócić do dawnej harmonii, tym bardziej, gdy dowiadujemy się, że miała ona przed nami pewne tajemnice.
"Worek Kości" to trzymająca w napięciu, pełna zwrotów akcji książka. Ciężko będzie się przy niej wynudzić, chociaż nie zaprzeczam, że zdarzały się i takie momenty. Myślę, że autor przyzwoicie wykreował bohaterów, nadał im cechy, które charakteryzowały tylko ich i później konsekwentnie wprowadzał w fabułę. Dodatkowym ułatwieniem jest również fakt, że powieść pisana jest w narracji pierwszoosobowej, z perspektywy Michaela, co pozwala czytelnikowi poznać jego uczucia i emocja. Uważam, że ta książka Kinga jest jak najbardziej warta polecenia i przeczytania. Nawet jeśli zatrzymamy się gdzieś w środku ze względu na nudny fragment, warto jednak dotrzeć do końca.
Huh, pierwsza recenzja za mną ^^. Trochę krótka wyszła, ale ja raczej nigdy nie pisałam czegoś podobnego, chyba, że w szkole, więc nie jestem wyćwiczona. Tak poza tym bałam się, by nie zdradzić zbyt wiele treści. Mam nadzieję, że nie jest aż tak bardzo źle ;D.
Jeszcze moja mała uwaga. Nie będę raczej recenzować książek, które akurat 'są w modzie', ponieważ ja zazwyczaj czytam to, co wpadnie mi w ręce i mnie zaciekawi, a nie to, co czytają wszyscy.
Uwielbiam Kinga! :) Do przeczytania "Worka kości" zachęcała mnie kuzynka, z tego co piszesz warto, więc porozglądam się w bibliotece.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w prowadzeniu bloga, mam nadzieję, że za rok będę komentować notkę podsumowującą :)
A recenzja moim skromnym zdaniem dobra ;)
Akurat tej książki nie przeczytałam, lecz być może niedługo po nią sięgnę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJako miłośniczka prozy Kinga mam "Worek kości" w planach od wielu, wielu miesięcy, więc kiedyś na pewno i ja wypowiem się na temat tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńMiłego blogowania! :)
Pozdrawiam.
Zaniedbałam trochę King`a. Muszę koniecznie nadrobić.
OdpowiedzUsuńOstatnio wpadają mi w ręce gorsze książki. Mam nadzieję, że szybko wrócę na właściwą ścieżkę ;)
Na półce czeka Miasteczko Salem, w marcowym zakupie przewidziamy jest Cmętarz... dam radę :)
Pozdrawiam :)